wtorek, 31 marca 2009

Jak zrobić krokodyla?

Nie wygłupiajcie się! Od razu nikt krokodyla nie zrobił, choć wielu chojraków próbowało, że niby to nic takiego – dalejże robić, a potem wstyd, bo środki pieniężne zainwestowane, a krokodyl nie wyszedł.
Jeden mówi – świnia, inny ryba, a taka rozbieżność zbyt dobrze nie świadczy o dziele. I nie da się tego zamazać gadaniem o sztuce nowoczesnej. Krokodyl, znany zwierz, którego opisujemy słowami: wielki, po błotnistemu zielonawy, kłapie paszczą, siedzi w wodzie, jest gadem – to ostatnie dodałem żeby ktoś nie dopisał, że to Cimoszewicz.

Wiem, że krokodyl to prestiż, ale można zacząć od czegoś prostszego. Na przykład papugi. Kupujemy kurę. Malujemy ją farbami, że szał, oczywiście pilnie popatrując na zdjęcie prawdziwej papugi, żeby nam sowa nie wyszła jak to często bywa. Umalowaną kurę trzeba nastroszyć i wsadzić do klatki.

Pozostaje tylko nauczyć ją mówić, że niby, posiedzisz sobie kuro w areszcie wydobywczym aż zaczniesz gadać. Ostrzegam, że ta metoda może zawieść. Kury zasadniczo nie mają nic ciekawego do powiedzenia.

No chyba, że będzie z kartki czytała. Z kartki owszem, ale kury mają słaby wzrok i trzeba zamówić kurze okulary, a to raz wydatek, a dwa, że kura w okularach robi się strasznie przemądrzała. Trzeba jej kupować Wyborczą i Krytykę Polityczną. I żeby po cichu, ale gdzież tam! Czyta na głos a my musimy wysłuchiwać co też Sławuś czy inny Adaś tam nasmarował. Osobiście jestem za tym by jeśli z kury zrobiliśmy bajecznie tropikalnego ptaka, nauczyć ją mówić po kaczemu.

Najtwardszy krytyk zmięknie, gdy z ołóweczkiem i długopisem zaczai się na naszą papugę by zapisywać jej błędy językowe, a zostanie zaskoczony dzielnym kwakaniem. Można, jak ktoś już musi, wykorzystać to politycznie.

Jak ktoś doczytał do tego miejsca może bez żadnej wątpliwości poczuć się mocno rozczarowany. Nie dość, że zamiast dowiedzieć się czegoś o robieniu krokodyla, musiał czytać o jakiejś głupiej kurze przemalowanej na papugę, która na dodatek kwacze.

A co ja mam powiedzieć czytając prasę? Wywiad z Olechowskim albo narzekania Nałęcza o złym Napieralskim i wielkim leśniczym na „Ć” To ja już wolę moją papugę domowej roboty.

Dla cierpliwych nim dowiedzą się jak zrobić krokodyla, mała premia. W „Dzienniku” czytamy o tym jak się Wyborcza zamachnęła na czytelników przy pomocy chińskiej, nie posiadającej odpowiednich, europejskich certyfikatów apteczki:

http://www.dziennik.pl/wydarzenia/article332955/Apteczka_z_Wyborczej_zagraza_zdrowiu.html

W ten sposób Michnik zamachnął się apteczką na swoich inteligenckich czytelników. Najpierw Trójka teraz apteczka! A na ósmego marca mają dodadawać bezpruderyjne panie do towarzystwa. Teraz pewnie ganiają za certyfikatami. Ale kto by tam wyborczą czytał, łaszcząc się na apteczkę czy bezpruderyjną bez certyfikatu?

Blogerze Grzesiu, wróćcie się! Nie ma sensu pędzić i wystawać w cienkiej jesionce tyle dni pod kioskiem, bo ósmego jest niedziela i Gazeta nie wychodzi. To taki kawał – spokojnie!

W innej gazecie na „Rz” której nazwy nie podam, bo nie jestem niczyim słupem reklamowym, poza adsense – rzecz jasna. Swoją drogą, ciekawym wielce jakie pojawią się przy tym tekście reklamy?

Jutro w gazecie na „Rz” ukaże się sondaż, gdzie między innym zdumiony czytelnik będzie mógł się przekonać, że „lud” uważa za drugą najważniejszą osobę w Platformie Obywatelskiej, Pana Jana Marię Rokitę!
To cieszy!
Tyle co się nasi politycy nagadają, nawygłupiają, dziennikarze się napiszą do nieprzytomności, a ludzie tak czy tak wiedzą swoje. Brawo!
( Proszę zwrócić uwagę na wysoką jakość tej informacji. Jak głęboko niesprawiedliwe jest gadanie, że blogerzy opisują to co już się ukazało w prasie)

Teraz naprawdę wytrwali, twardzi czytelnicy dowiedzą się wreszcie jak zrobić krokodyla?
Krokodyla robi się tak samo jak polityka czy telewizyjnego celebrytę, czyli z kartonu. Do środka ładujemy wszystko, co nam wpadnie w ręce, byle było miękkie i w miarę suche, żeby nam krokodyl nie przeciekał.

Co to za sztuka, ktoś spyta zdziwiony, że niby miało być trudne a jest dziecinnie proste?

Trudne w robieniu krokodyla jest to, żeby nikt jego krokodylowatości nie podważył, nikt nie zakwestionował jego krokodylej powagi. No i przede wszystkim, żeby się z prawdziwym krokodylem nigdy nie spotkał, bo przez kontrast – wiadomo.

Na szczęście Afryka z krokodylami, słoniami, gibonami czy Gabonami leży daleko i nawet corocznie ponoć się oddala o jeden centymetr. A taka Ameryka o dwa. I bądź tu człowieku mądry?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz