niedziela, 8 marca 2009

Szuszfole i śmierć


Było trzech braci. Dwóch porządnych i jeden szuszfol. Ci porządni wyedukowali się znakomicie i zostali milicjantami. Do dzisiaj najstarszy z braci zdążył nawet umrzeć. Zresztą po co o nich pisać skoro nie będą występowali w tej opowieści? Zaznaczyłem, że milicjantami, żeby nikt mi nie zarzucił, że jakąś patologiczną rodzinę opisuję.


Dwaj bracia opuścili dom i matka została z dwoma szuszfolami. Nie da się ukryć, że jej mąż też miał takie szuszfolskie skłonności. Nieraz oberwał ścierą za gmeranie brudnymi paluchami w rosole, albo za opieranie się o czystą ścianę swym brudnym ciałem odzianym w naprawdę brudne ciuchy.

Już mniej więcej wiecie co to znaczy szuszfol, ale muszę w tym miejscu zaznaczyć, że synek znacznie rozwinął talent odziedziczony po ojcu.

Rozedrzyjmy kurtynę czasu i wejdźmy śmiało w sam środek tej sceny. Nie trafiliście pod Agincourt, ale za to ujrzycie coś naprawdę awangardowego.


Oto sypialnia wiejskiego domu. W kącie telewizor Rubin, przykryty serwetką a na nim szklana ryba w kolorze błękitnym. Na jednej ścianie obrazy o treści pobożnej, na drugiej widoczki. Podłoga przykryta rudą wykładziną. Na kaflowym piecu ktoś sprytnie zawiesił kilka wianuszków suszonych grzybów.

Dwa łóżka.


W tym pod świętymi obrazami kona akurat stary szuszfol. Charczy, dusi się i poci ale ciężko mu to umieranie idzie. Ledwie wczoraj założył w domu centralne ogrzewanie i żona zmusiła go do kąpieli. Teraz żegna się z życiem, podczas gdy jego małżonka nic o tym nie wiedząc wybrała się załatwiać sprawy urzędowe w Gminie!


Pod ścianą z widoczkami siedzi w pościeli syn szuszfol i na pierzynie reperuje motor.

Aż dziwne ale rozłożył gazety a konkretnie Zielony Sztandar i właśnie w tym dramatycznym momencie rozbiera silnik na części. Reszta motoru leży koło łóżka.

Nie chciało mu się wychodzić na zimno, a w sobotę ma zamiar jechać swą wsk-ą na zabawę.

Diabli wiedzą, po jaka cholerę przyniósł z szopki nawet kask. Skrzynka z narzędziami na poduszce. Między nim a ojcem biegają trzy kury i zawzięcie dziobią wykładzinę. Gdy zbliżają się do motocykla, młody szuszfol woła na nie: - sio!


Wpada sąsiadka i widzi co się dzieje.


- Jezu! Jezu! Ludzie ratujta bo stary szuszfol umiera!


Za chwilę pełna chata ludzi. Gwar i sto dobrych rad. Ktoś biegnie do sołtysa by dzwonić po karetkę.

Syn zabiera się za rozkręcanie gaźnika.

Kury skaczą i wszędzie gdaczą ze strachu!

Ktoś podaje umierającemu wody w butelce po śmietanie.

Umierający krzyczy z przerażenia widząc wodę.

Jakiś dobrodziej wsiada na rower i pędzi po księdza.

Zahaczona rękawem szklana rybka spada z telewizora i roztrzaskuje się na podłodze.


Facet z butelką po śmietanie rozpoznaje sam w sobie sołtysa i krzyczy na całe gardło:


- Nie zadzwoni bo mnie nie ma w domu! Wybiega!


Ludzie apelują do umierającego by poczekał na pogotowie albo na księdza, a przynajmniej na własną żonę!


- Nie umieraj! Nie umieraj!

Nagle chory siada wyprostowany na łóżku i strasznym głosem oświadcza!


- Umieram! Diabła widzę!


- Jak diabła widzisz, to lepiej umieraj- doradza znająca się na rzeczy sąsiadka staruszka.


Nieporozumienie się wyjaśnia bo to tylko synek przerwał naprawianie motocykla i niespodziewanie stanął u wezgłowia ojcowego łoża boleści.


- Ojciec, umierasz czy nie bo jak nie umierasz to napalę w piecu a jak umierasz to lepiej zostawię chłodek.


Wpada lekarka w asyście sanitariuszy.

Kura atakuje lekarkę! Sanitariusze walczą z kurami.

Ludzie pozbawieni uczuć wyższych zaczynają się śmiać.

Lekarka bada starego szuszfola i z miłym uśmiechem wypytuje umierającego o różne szczegóły. Wchodzi ksiądz.


- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!


- Na wieki wieków amen- odpowiadają zebrani chórem, poza lekarką, która jest ateistką ale mimo tego stawia trafną diagnozę i osobiście daje konającemu jakiś zastrzyk.


Ludzie szepczą po kątach, że to zastrzyk śmiertelny, ale to nie jest prawda.

Lekarka zwraca się do księdza:


- Pan tu nie jest potrzebny. Zwykły napad histerii i tyle.


Do pokoju wbiega nagle wprost z dworu kwiczący i dziarski świniak. Lekarka dostaje ataku histerii. Ksiądz się śmieje.

Świniak włazi do łóżka, kura na telewizorze a ktoś w tym zamieszani wlazł na szkło i rozciął sobie stopę przez gumiaka! Wszędzie krwawe ślady!

Za drzwiami młody szuszfol zaśmiewa się z żartu ze świniakiem.

Panopticum!

I w tym momencie wraca matka i żona szuszfoli. Widząc to wszystko załamuje ręce.

- Was to zupełnie nie można samych w domu zostawić. A ty stary co? W sklepie mówili, żeś umarł a ty ze świnią w łóżku się mocujesz. Widzi ksiądz, co ja mam z tymi moimi chłopami?

-?

-Szuszfole i tyle!

( Zaletą tej opowieści jest to, że jest to opowieść prawdziwa. Autor nie mógł co prawda powstrzymać się przed dodaniem kilku szczegółów, ale nie są to szczegóły istotne dla tej przejmującej opowieści)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz