sobota, 14 marca 2009

Oblężenie

- W poradniku pisze pan wyraźnie: „Fosę przekraczamy w miejscu do tego przeznaczonym” I teraz proszę mi pokazać to miejsce! Most jest podniesiony a nawet gdyby był opuszczony – niech pan zwróci uwagę jak strasznie zamkowi szyją z łuków. Teraz poszukamy, co miał pan do napisania na taką przykrą okoliczność.

- Niech pan szuka pod „sz”

- Popatrzmy – szycie, szycie z łuków…o jest! „Jeśli obrońcy strasznie szyją do nas z łuków, oddalamy się chwilowo poza zasięg możliwości ich najlepszych łuczników i kombinujemy, co dalej?” – jest jeszcze gwiazdka.

- Dodałem gwiazdkę, bo często szyją też z kusz.

- Faktycznie, co tu mamy – „ trzeba się ukryć i ostrożnie wyglądać” Co to znaczy „ostrożnie wyglądać”? To na to dałem się zakuć w te blachy, żeby teraz „ostrożnie wyglądać”? Zapewniano mnie, że wyglądam groźnie oraz przerażająco!

- Wygląda pan – chodziło mi o to, żeby wyglądać, w sensie „wykukiwać’ zza jakiejś zasłony albo innej tarczy.

- Dostojewski to pan nie jesteś!

- Nigdzie tego nie sugeruję. Jestem tylko autorem poradnika o zdobywaniu twierdz w weekend oraz innych popularnych dzieł poradnikowych dla rycerzy.

- No i co teraz? Zamek wydaje się trudny do zdobycia tym bardziej, że wraz z moimi wiernymi towarzyszami nie należymy do ludzi, którzy lubią nadstawiać karku. Poszukajmy innego sposobu. Gdzie są opisane inne sposoby, bo się gubię?

- Pod „i” - Inne, mniej ryzykowne sposoby zdobywania zamku.

- O, to mi się podoba! Faktycznie możemy wziąć ich głodem. Nie wiemy tylko jak bardzo są zdeterminowani oraz ile mają jedzenia w zamku. Jak długo ich już oblegamy?

- Półtorej godziny. Nie sądzę, żeby już do tego stopnia zgłodnieli, by myśleć o wywieszeniu białej flagi.

- Ja za to już zgłodniałem. Obleganie zamku bardzo pobudza apetyt.

- Pan sam przecież…

- Co? Nie wzięliśmy drugiego śniadania? Zajrzyjmy do pańskiego poradnika.

„W jedzenie najlepiej zaopatrzyć się w pobliskim zamku” Cholera! Przecież pobliski zamek akurat oblegamy!

- Miałem na myśli taką sytuację, że dwa zamki są położone obok siebie. Jeden oblegamy a w drugim się zaopatrujemy w pożywienie – po cenach rynkowych, oczywiście.

- Ale cóż to się dzieje! Oto skrzypiąc i postękując opada most zwodzony i naszym zdumionym oczom ukazuje się liczna grupa staruszków w brzydkich uniformach i zbyt wielkich czapkach. Na piersiach staruszków lśnią i pobrzękują liczne medale. Co to jest? Co to ma znaczyć?

- To wycieczka! Od razu widać, że nie doczytał pan mojego poradnika do litery „w” Oblężeni zorganizowali wycieczkę, aby podkopać nasze morale, zniszczyć nasze machiny oblężnicze a być może zdobyć także nasz prowiant.

- Ani machin ani tym bardziej prowiantu nie mamy, więc nie zachodzi obawa ich utraty. Ale dlaczego wysłali staruszków?

- Też nie rozumiem. Pewnie z powodów politycznych, albo po prostu, mają w twierdzy nadmiar staruszków. Niech pan spojrzy jak się rozłażą po błoniach.

- Można by ruszyć na nich i wygnieść wycieczkę staruszków jak robactwo, tyle tylko, że oblężeni mogą znowu zacząć szyć z łuków.

- A może to są przebrani staruszkowie? Może to pułapka? Sam nie wiem czy warto, skoro tutaj jest tak bezpiecznie i słoneczko pięknie przygrzewa?

- No to co robić w końcu? Pan jesteś przecież autorem tego poradnika, znaczy jesteś pan fachowcem od zdobywania twierdz.

- Można by zredefiniować pojęcie twierdzy oraz samego oblężenia.

- E tam!

- Już wiem! Spowodujemy wykreślenie tej twierdzy z listy twierdz godnych polecenia do zdobywania. Rycerz z kulawą nogą nie zechce jej więcej zdobywać. Oświadczymy dodatkowo, że walczą niehonorowo i przy pomocy staruszków, że głodzą oblegających a most zwodzony pozbawiony jest certyfikatu bezpieczeństwa.

- Pokażemy, że się nie boimy! Już pokazaliśmy. Moim zdaniem, jeśli zaraz wyruszymy to zdążymy na obiad.

- Niech się sami oblegają!

- No właśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz