poniedziałek, 9 marca 2009

Kłopotliwy pies Saba

Uchylił okno i wyjrzał na podwórko. Nic ciekawego, kot goni psa a pies kurę. Jak zwykle.

Zmarszczył nos z wyraźnym niezadowoleniem, ponieważ na zewnątrz nie było z całą pewnością obiecanych w telewizji osiemnastu stopni Celsjusza. Najwyżej szesnaście – pomyślał, ale dla pewności spojrzał na termometr za oknem.

Pokazywał osiemnaście, ale jak go parę razy puknął, słupek rtęci spadł na szesnaście i jeszcze raz okazało się, że to jednak On ma rację. Był dumny z tego, że zawsze ma rację i niezmiernie dziwiło go, że ludzie niechętnie słuchają jego rad.

Na przykład jego własna żona. Wczoraj znowu najadła się na kolacje jajek i teraz cierpiała bóle a przecież ją ostrzegał dwa razy i tyle tylko jej pomógł, że gdy zagapiła się na serial, wyjadł z jej talerza prawie całą kiełbasę z jajecznicy.

Synalek też go nie posłuchał i do matury z polskiego nie przygotował się jak należy z „Lalki” choć tyle się natłumaczył, że „Lalka” będzie z całą pewnością.

- Spójrz Mariuszku na naszego Premiera! „Lalka” będzie na sto procent! – tłumaczył cierpliwie a synek się uparł i teraz ma za swoje. Już nie wspomnę, że wyśmiewał się z mojego blogowania! – rozśmieszył się gapowatością swojego pierworodnego. I jak to mówił – „Ten wasz Janke to wygląda jakby do trzech nie umiał zliczyć, tatku” – a teraz będzie miał trójeczkę marną, synalek z piekła rodem!

Ze strychu dobiegło go miarowe buczenie synalka, płaczącego nad angielską gramatyką. W kuchni żona trzaskała garami.

-Pewnie znowu będzie coś smażyła, ha ha ha!

W wielkie zadowolenie wprawiały go zawsze niepowodzenia innych wynikłe z niesłuchania jego doskonałych rad i obiektywnych proroctw.

-Saba! Saba! Zostaw tą kurę cholero, bo udusisz! – krzyknął przez okno i zaraz zmarkotniał.

Cóż to za głupi pies, że w ogóle nie reaguje na nowe imię! Mogę krzyczeć „Szejk” aż gardło zedrę, a bydle się ani nie ruszy. Teraz już jest lepiej odkąd ten cały Dorn popadł w niełaskę, ale zaraz po wyborach to sobie tą Sabą wiele wstydu narobiłem.

Pułkownik Cathcart z Paragrafu 22 zaliczył by niewątpliwie nazwanie psa Sabą do „plam na honorze” Plama była podwójna, ponieważ nazwał psa imieniem, jakie nadaje się zwykle sukom. Uczynił to przewidując podwójną kadencję Pis-u i teraz został z tą Sabą jak jakiś dureń.

A wyobrażał sobie, że gdy będzie spacerował z Sabunią po ulicach albo i parkach to ludzie będą komentowali to imię, że niby taki gest, wyraz poparcia.

Powiedzmy szczerze, że nawet pod rządami PiS-u doczekał się tylko znaczącego spojrzenia weterynarza, który robił psu zastrzyk i zapisywał go w wielkiej księdze. To spojrzenie także niestety należało dopisać do „plam na honorze” I jeszcze, gdy za drzwiami zakładał Sabie smycz, usłyszał jak weterynarz mówił do swojego brodatego pomagiera:

- To jemu by się przydało zrobić zastrzyk!

No cóż, bywa, że człowiek ulegnie propagandzie, ale z drugiej strony może ten Dorn jeszcze czymś błyśnie i wtedy wyjdę na Spartakusa, to znaczy nie na Spartakusa żadnego tylko na tego co tak wiernie czeka – nie mógł sobie przypomnieć właściwego słowa – no ten…no…

- Hanka jak się nazywa ten co tak wiernie czeka, ty te krzyżówki…?

- Na ile liter?

- Nie wiem na ile, no ten, co tak czeka?

- Jak na pięć to Godot!

- Nie, na Godota to inni czekają, no ten… co to zawsze czeka

- Czekista?

- Jaki znowuż czekista? Pies, nie, pies nie pasuje…no ten co wiernie czeka a jest człowiekiem

- Ale na co czeka?

- Nie wiem na co, na sprawiedliwość? Żeby wyszło na jego? Żeby …

- Jak na sprawiedliwość to naiwniak, a o co właściwie chodzi?

- O tego Sabę chodzi, o politykę chodzi, żeby wyszło na moje!

- To w końcu na jego czy na twoje? Zjesz jajecznicę na kiełbasie?

- Jajecznicę na kiełbasie?

- Tak, jajecznice na kiełbasie. I pisz „Godot” Zawsze w końcu wychodzi Godot, bo to rozumiesz podobno jakiś grubszy cwaniak był. W co trzeciej krzyżówce jest, bardzo popularny gość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz