I wtedy jeden taki światowiec, który dopiero co wrócił z Francji, powiedział, że przydały by się u nas korty tenisowe, bo bez kortów to zasadniczo nie ma jak grać w tego tenisa.
Spojrzeliśmy po sobie i faktycznie, nie można w żaden sposób zaprzeczyć. W naszej gminie występuje w tym względzie wyraźny deficyt.
I nagle wszyscy poczuli dziwną chęć, by sobie pograć w tego tenisa.
Tamten już wywodzi, że w Paryżu są korty im. Rolada Garrosa a u nas nie ma żadnych.
Zacząłem oponować, że w takim Paryżu jest wiele rzeczy, których nie ma w naszej gminie i przecież Paryż to metropolia a nasza gmina bynajmniej, ale zostałem wyśmiany.
Wedle tych naszych zapaleńców, wszystko jest a kortów nie ma. Akurat! To się pytam, gdzie Luwr?
- A Gminny Ośrodek Kultury?
- A wieża Eiffla?
- Jest!
- Gdzie? – pytam – bo jak tu żyję od maleńkości, to jakoś nie zauważyłem!
To oni zmieniają temat, że w Paryżu to babki niby na golasa chodzą. I tak mnie ta swoją ciemnotą zdenerwowali, że się wnerwiłem i wyszedłem z knajpy na świeże powietrze.
Zajarałem szlugaretkę i patrzę po ryneczku, a tu faktycznie babka zupełnie na golasa biegiem zasuwa z naprzeciwka. Zakładam okulary by lepiej zobaczyć, ale na szczęście to tylko stary Maciuszonek na rowerze po trawniku, wbrew przepisom i wszelkiej ekologicznej przyzwoitości jedzie.
Taka jest siła sugestii oraz nowomodnej francuskiej propagandy.
Wróciłem, aby im naurągać, ale tam już wszyscy w fazie rewolucyjnej: Marsyliankę śpiewają, a że słów nikt nie zna, to jakoś mi się dziwnie zrobiło i poszedłem do domu.
Po tygodniu spotykam młodego Bukłaka. Łeb fachowo obandażowany i jeszcze mi pokazuje, tak jakby mnie to ciekawiło, że dwa zęby ma wyłamane. Gęba w ogóle obita nieźle. I zagaja:
- Pan to jesteś defetysta a my już gramy na naszych kortach aż huczy! Patrz Pan, rękę mi wykręcili na meczu! – i faktycznie rękę także ma wykręconą.
- W tenisa grając, doznałeś pan tych wszystkich obrażeń?
- W tenisa, w tenisa, my trochę ulepszyliśmy przepisy, bo to nudne jest strasznie, jak tak się bliżej przypatrzeć, te zasady, fiu bździu, siateczki, piłeczki, rakiety, do rzyci z takim sportem, a grać się przecież chce! Pod lasem na tej łączce gramy, teraz to są korty, i tam się spotykamy!
- Ale na czym ten wasz tenis polega?
- Przyjdziesz pan, zagrasz to zrozumiesz, tego się nie da opowiedzieć w ludzkich słowach, dzisiaj o piętnastej gramy, tylko weź pan szpadel.
- Szpadel?
- Może być łopata, nawet lepiej, bo pan jesteś początkujący, no i coś na głowę, bo sam pan widzisz.
- Nie omieszkam przybyć, bo ciekawość mnie zżera, ale przecież miało być po francusku?
- To może być, ale po meczu, wiesz pan gdzie? No i nazwę mamy francuską!
- Nazwę? Nazwę czego?
- No kortów, dobra to jest nazwa, sam doktor wymyślił, i faktycznie pasuje!
- Pan doktor też gra?
- Pewnie że tak, po ostatnim meczu jest co prawda na chorobowym i tylko kibicuje, wiesz pan, inteligencja z ludem, przez boisko do serca podatnika! Takie klimaty!
- No i jak się nazywają te korty?
- „Korty imienia Rolada Topora”! Pasuje, sam pan zobaczysz, że pasuje! No to nara!
-Nara!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz