niedziela, 8 marca 2009

Śmiech przejawem braku tolerancji

No i patrzcie Państwo! Sąsiad kanalia oddał mnie pod sąd i teraz przyjdzie mi cierpieć z powodu zwykłego napadu śmiechu. Najgorsze jest to, że nie mogłem się powstrzymać także podczas przesłuchania.

Ja wszystko rozumiem, że tolerancja, że geje i te inne, ale czy akurat mnie musiało to spotkać, jako pierwszego w Polsce?

Otóż… Drodzy Państwo. Mój sąsiad zakochał się w lodówce!

Przylazł kiedyś do mnie i mi opowiedział, że wreszcie odnalazł swoja drugą połowę, że na imię ma Ewa, no i takie tam wspaniałości, jak to u zakochanych bywa. Wypił piwo, podziękował i sobie poszedł. Ucieszyłem się, że sąsiad się wreszcie znudził singlowaniem i nie będzie już po nocy wył do księżyca ani skakał na golasa po drzewach udając Tarzana, bo było to nieco męczące.

Jak go spotykałem, to często tak zagadywał o tej Ewie, aż w końcu zaprosił mnie na drinka, że niby poznam narzeczoną i że mają wspólną prośbę. No to wziąłem żonę, a żona butelkę wina i poszliśmy.

Wtedy przedstawił nam Ewę. Znaczy lodówkę metr siedemdziesiąt wysoką, przemyślnie ubraną w jakieś szale, chusty. Nie było to udane spotkanie towarzyskie, bo trochę nie wiedzieliśmy jak się zachować, tym bardziej, że sąsiad konwersował za Ewę, bardzo dziwnie zmieniając głos. Oczywiście sądziliśmy, ze zwyczajnie oszalał, ale nie wypadało powiedzieć tego głośno, tym bardziej, że coś mi się zaczęło kojarzyć. Gdzieś już o tym czytałem.

Tyle teraz tych dziwności, że człowiek nie zwraca uwagi tak jak kiedyś. Poza tym, my to zawsze „za rdzennymi mieszkańcami Afryki” Polakom to się wydaje, że gdzieś tam i coś tam, a nasza wieś spokojna. A tu bęc!

Wróciliśmy do domu, to zaraz poszukałem w Necie. Aż się spociłem ze strachu, co by było gdybym gdzieś zadzwonił, że mój sąsiad zwariował. Teraz chodzi tylko o śmiech, a tak mógłbym podpaść pod paragraf o prześladowaniu zarejestrowanej mniejszości.

Otóż doczytałem, że wszystko zaczęło się w Holandii kilka lat temu od ślubu pewnej pani z takim jednym przyrządem. Że też mogłem zapomnieć! To była dość głośna sprawa, zakończona dalszym pogłębieniem tolerancji. Potem był toster, odkurzacz, lodówki, pralki, suszarki do włosów itp.

Było oczywiście trochę przepychanek medialnych z ciemnogrodem, ale wielkiej awantury nie było, bo niby o co? Jacyś cwaniacy podnosili kwestię wieku sprzętu AGD. Oczywiście było trochę dyskusji o adopcji dzieci i innego sprzętu. W Niemczech Powstała kwestia, czy małżeństwo mężczyzny i odkurzacza, jeśli zaadoptuje toster, może liczyć na „becikowe” i zasiłek rodzinny? Czy w ramach ubezpieczenia, przysługuje darmowy serwis pogwarancyjny? Powstały oczywiście organizacje żądające uwolnienia całego sprzętu AGD, wyłudzenia nienależnych świadczeń, rynek stosownej pornografii. Zaczęły się rozwody, donosy sąsiadów na ludzi prześladujących swoje sprzęty. No różne takie historie, które zwykle towarzyszą przełamywaniu kolejnych barier stawianych przez ciemnych i zabobonnych ludzi.

Ja nie jestem znowuż taki ciemnogrodzianin, ale nie wytrzymałem podczas ślubu sąsiada, bo przecież nie mogłem odmówić świadkowania, tym bardziej, że biedaka się rodzina wyrzekła z powodu jakichś zaszłości majątkowych. Ze ślubu zrobiła się wielka medialna historia. Telewizja, radio i wszelka prasa rzuciła się na temat, bo to pierwsze w Polsce takie wydarzenie! Ewa trafiła na okładki wielu pism kolorowych.

Trzymałem się dzielnie. Udzielałem wywiadów, zapewniałem, nawoływałem do tolerancji, wszystko tak jak trzeba, ale niestety podczas ceremonii…

Dzień był piękny, słoneczny a ja wyfraczony jak trzeba, tylko jakiś chochlik mnie od rana ekscytował do śmiechu. No i jesteśmy w Urzędzie. Wszystko jak trzeba. Pannę Młodą podłączyli do kontaktu i tak zaczęła sobie mruczeć. Już było ze mną źle, jak usłyszałem to mruczenie, zacząłem się dusić wewnętrznie ze śmiechu, ale mars na twarzy, choć już pot na czole!

A sąsiad łajdak jeszcze ją objął i mówi:

- Nie denerwuj się kochanie!

A potem tym zmienionym piskliwym głosem odpowiada.:

- Kochanie, popraw mi półeczkę do jajek, bo się wysuwa.

I wówczas mnie wzięło, tym bardziej, że dotarło do mnie, że świadkiem drugiej strony jest sosjerka od kompletu z wymalowaną złotą różyczką, w związku z czym mój prezent ślubny może być uznany za obraźliwy.

Zacząłem się śmiać, a był to śmiech skandaliczny i nieodpowiedzialny. Śmiech, który brzmiał w głuchej ciszy jak dzwon! No i teraz mam kłopoty!

Zakłócenie ceremonii i obraza urzędnika państwowego. No i oczywiście pozew sąsiada o odszkodowanie za straty moralne. Dla niego nie.

Dla żony!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz