poniedziałek, 9 marca 2009

Niejasna anakonda w lesie

Na szczęście węże takie jak anakondy w Polsce nie występują.
Jeszcze tego by brakowało, żeby się jakieś anakondy tutaj kręciły.
Straż miejska, administracja, policja i wojsko nie może sobie poradzić z psami walącymi kupy gdzie popadnie a co dopiero gdyby się takie anakondy rozpleniły?
A razem z nimi także inne zwierzęta, których obecności w Polsce oszczędził na los i klimat.

Że wymienię słonia.

Zaraz ktoś powie, ze słoń to miłe zwierze. Może i miłe, ale na filmie albo w ZOO, ale już niekoniecznie gdy za naszym przykładem próbuje wsiąść do tramwaju, albo wpakował się do remizy i strażaków zastrasza.
Co innego taki słoń, gdy się go wspomina mówiąc do kogoś:

- Słoń ci na ucho nadepnął! – a co innego prawdziwy na ucho komuś nadeptujący, tym bardziej jeśli ucho podczas nadeptywania przytwierdzone jest nadal do głowy.

Powiem tak: Nie jestem wrogiem słoni ani anakond, ale i one się lepiej u siebie czują i nam jest jakoś raźniej bez ich namolnej obecności.

W ogóle to nie zawsze to, co wielkie jest fajne. Są owszem zazdrośnicy, którzy innym krajom wszystkiego zazdroszczą, że niby, czemu nasi przodkowie się nie postarali i nie postawili nam żadnej osobliwej piramidy ani kawałka takiego muru jak mają Chińczycy.

Bo niby, co takie wielkie to zaraz fajne. Guzik prawda. Weźmy taki pałac kultury w Warszawie. Czy jest fajniejszy od dziesięciu pałaców w Wilanowie, bo większy?

Wróćmy do słonia i porównajmy go z naszym rodzimym kotkiem. Od razu widać, że kot jest fajniejszy. Można się z nim bawić, mruczy i tak jakoś patrzy a słoń, nie obrażając słoni, nie dość że nie mruczy to nawet nie wie co to kuweta. Na kota się woła „kici kici” a na słonia?
Można, owszem spróbować, ale gorzej jak przyjdzie.

Nie znaczy, że tu się zachwycam małością kosztem wielkości. O nie!

Taka na przykład pchła zupełnie nie jest fajna, ani wąż żmija też nie za bardzo mnie cieszy, tym bardziej, gdy akurat niechcący wezmę i podniosę taką żmiję z ziemi, myśląc, że to coś ładnego i darmowego leży.
A ta jak mnie nie bąbnie w brodę.
Niby anakonda nie jest taka i w lesie tylko wyjątkowa gielejza i gamoń, widząc anakondę weźmie ja za zrolowany dywan, zaniesie do domu i będzie próbował przed rozłożeniem na posadzce najpierw wytrzepać, ale kto przytomny łazi do lasu gdzie kręcą się anakondy?
I potem wigilia bez grzybów, przykrość.

Co jest grane, że ludzie, choć wszyscy zbliżonych przecież wymiarów są jeszcze bardziej różnorodni niż słoń, kot, pałac kultury, pchła, mur chiński, anakonda czy nawet pszczoła?

I w takiej na przykład polityce, choć wiara jak tak sobie gada jeden z drugim, to wspomni na ten przykład Chrobrego albo innego Jagiellończyka, to zaraz głowami kiwa, że wielki tego i owego, że potrafił się ogarnąć, że lew, że tygrys, że by się przydał teraz.

A jak co do czego przyjdzie to na tapecie: mrówkojad, gnu, kapibara, żmija, pchła, drewniany klocek, kawałek murku bardzo zanieczyszczony, w najlepszym przypadku słoń.
I zaraz brzdęk dookoła i porcelanę diabli biorą, a nam wstyd za takiego słonia.
I to, proszę państwa słoń!

A jak znowu nam się trafi świnia?
Trafi się, akurat, sami ją wymyjemy i w ryj zaczadziały z lubością patrzeć będziemy i chrząkania z uwagą słuchać.

I sami sobie tłumaczyć będziemy, że lwy dawno wyszły z mody.
Niby dzisiaj prawda, ale jutro?

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Gratuluję i pozdrawiam serdecznie !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobiście myślę, iż bardzo interesujący jest kociak syberyjski https://abc-kot.pl/kot-syberyjski/ i zawsze było to moje marzenie. Aktualnie mam już takiego kota u siebie i uważam że nie ma ciekawszego kociaka.

    OdpowiedzUsuń